wtorek, 26 listopada 2013

Kolejny chamski atak Rooneya!

Niepokorny Anglik znów daje o sobie znać! Wayne Rooney po raz kolejny w swojej karierze dopuścił chamskiego ataku na rywala. Tym razem napastnikowi się upiekło i otrzymał tylko żółtą kartkę. Czy Rooney powinien zostać zawieszony?

Widać, Wayne nie potrafi uczyć się na swoich błędach. Już raz angielski napastnik został ukarany za grubiański atak, a mimo to po raz kolejny zachował się podobnie. Dlaczego zatem arbiter nie wyrzucił Rooneya z boiska? Nic nie tłumaczy decyzji sędziego. Był to złośliwy atak, który nie ma nic wspólnego z zasadami fair play. 

Co gorsza, Anglik nie zostanie dodatkowo ukarany przez angielską federację. Dlaczego? Otóż w przypadku, gdy sędzia zauważył zdarzenie i wymierzył karę, to FA (The Football Association) nie może dodatkowo ukarać zawodnika. W mojej opinii jest to przepis śmieszny i niesprawiedliwy, ale jak dobrze wiemy nie ma sprawiedliwości na świecie. 

Szczytem wszystkiego są jednak pretensje Rooneya na Twitterze. Anglik ma pretensje do komentatorów, że ciągle mówili o jego ataku, a przemilczeli sytuację, w której Gary Mendel uderzył jednego z zawodników United. Fakt, zachowanie zawodnika Cardiff City jest godne potępienia, jednak Wayne jest ostatnim zawodnikiem, który powinien palce wskazywać na innych. 

Atak Rooneya w meczu z Cardiff

Atak Rooneya w meczu reprezentacji:

Jak widać w obu sytuacjach Rooney reaguje niemal identycznie. Może już najwyższy czas udać się do lekarza i popracować nad swoim zachowaniem? 

poniedziałek, 25 listopada 2013

Artur wróć!

Od początku sezonu Artur Boruc spisywał się znakomicie. Jego zespół jest rewelacją angielskiej Premier League. Oglądając grę defensywną Southampton, kibice i dziennikarze przecierali oczy ze zdumienia. Polski bramkarz bez dwóch zdań był najlepiej grającym bramkarzem. No właśnie, był...

Coś się skończyło, coś pękło. Po dwóch ostatnich spotkaniach, Artur z najlepszego w tym sezonie bramkarza, stał się największym pośmiewiskiem w Premier League. Najpierw była bramka po strzale bramkarza, a teraz nieudany drybling w polu karnym. O ile pierwszą sytuację można tłumaczyć bardzo silnym wiatrem, o tyle w drugiej, nic nie broni polskiego bramkarza. 

Co się dzieje Artur? Polak od początku sezonu imponował pewnością siebie. Kibice znów mogli oglądać Króla Artura, który dzielił i rządził w Szkocji. Dobra gra nogami, pewny na przedpolu i fantastyczne interwencje na linii - to wszystko było znakiem firmowym Boruca w tym sezonie. Wszystko to jednak idzie obecnie w niepamięć, bowiem już drugi raz przez błędy bramkarza, Southampton traci punkty. 

Boruc musi się szybko otrząsnąć i wrócić do dobrej gry, w innym przypadku może stracić miejsce między słupkami. Cierpliwość ma swoje granice, a Artur jest bardzo blisko jej przekroczenia.

W razie gdyby ktoś jeszcze widział, to poniżej wstawiam "wyczyny" Artura w dwóch ostatnich kolejkach Premier League:

vs Stoke



vs Arsenal



niedziela, 17 listopada 2013

W gorącej wodzie kąpani

Kibice gwiżdżą, dziennikarze narzekają - tak w uproszczeniu można powiedzieć o pierwszym spotkaniu reprezentacji Polski pod wodzą nowego trenera. Adam Nawałka nie dokonał... no właśnie czego? Co mógł selekcjoner zrobić w trzy dni? 

We Wrocławiu Słowacy okazali się lepsi od Polaków. Wynik boli, bo jest to już kolejna porażka reprezentacji, jednak należy pamiętać, że w momencie wyboru nowego trenera zespół zaczyna od nowa. Wczorajszy występ by nieudany i pod względem wszyscy się zgodzą. Momentami gra wyglądała naprawdę nieporadnie.

Nie o samej grze chciałem jednak pisać. Zastanawiająca jest postawa dziennikarzy czy nawet samych kibiców. Wszyscy chcą zmian, chcą oglądać Polskę, która gra przyjemną dla oka i przede wszystkim skuteczną piłkę. Pierwszy krok w kierunku transformacji został wykonany - jest nowy trener. Teraz potrzebny jest czas, a do tego przede wszystkim spokój. Jeśli Nawałka ma wyprowadzić reprezentację na odpowiednią ścieżkę, która wiodła będzie prosto na szczyt, to potrzebne jest pełne zaufanie. Nie bawmy się w oceny w momencie, gdy trener odkrywa i szuka elementów potrzebnych mu do złożenia obrazka w jedną całość.

Zdaje sobie sprawę, że ciężko skakać z radości, gdy zespół przegrywa kolejne spotkanie. Mimo to należy wykazać się wiarą i wspierać swoich zawodników - zwracam się w tym momencie do kibiców. Reprezentacja posiada w składzie kilku bardzo dobrych zawodników. Do tego w ostatnim czasie pojawiło się kilku młodych piłkarzy, przed którymi wspaniała kariera. Kluczem do sukcesu jest ułożenie tego w jedną całość i zestawienie drużyny tak, by zatuszować wszystkie mankamenty.

Apeluję o czas, spokój i pełne wsparcie dla reprezentacji, jak i dla samego selekcjonera.

piątek, 1 listopada 2013

Rzym trzęsie włoską Serie A!

AS Roma to jedyny zespół z czołowych europejskich lig, który nie stracił jeszcze punktów. Rudi Garcia poprowadził swoich podopiecznych do zwycięstwa we wszystkich z dziesięciu rozegranych dotychczas spotkań w Serie A. Dzięki kompletowi punktów zespół z Rzymu przoduje w lidze włoskiej.

Przed sezonem z pewnością mało kto spodziewał się tak dobrej postawy rzymskiego zespołu. W letnim okienku transferowym włoski zespół opuściło kilku czołowych zawodników, takich jak: Erik Lamela, Marquinhos czy Pablo Osvaldo. Co prawda do Rzymu trafiło kilku ciekawych zawodników, np. Adem Ljajic czy Kevin Strootman, jednak nic nie wskazywało na to, że drużyna ze stolicy Włoch będzie grała tak dobrze.

Rudi Garcia zbudował zespół, który gra ładny, przyjemny dla oka, a przede wszystkim skuteczny futbol. Godna podziwu jest także gra obronna zespołu, który w dziesięciu dotychczas rozegranych spotkaniach stracił zaledwie jedną bramkę! Rywale nie potrafią sforsować defensywy AS Romy już od ponad 11 godzin! Każda poszczególna formacja włoskiego zespołu gra bardzo dobrze, jednak co najważniejsze, wszystkie razem tworzą one świetnie zbudowany organizm, który póki co zapewnia kibicom wiele radości. 

W chwili obecnej ciężko wyróżnić najjaśniejszą postać we włoskiej drużynie, bowiem autorów tak spektakularnej gry jest wielu. Zacząć należy od trenera, który w tak krótkim czasie zbudował tak fantastyczną ekipę. Rudi Garcia pracuje z zespołem od 12 czerwca, czyli de facto dopiero od 4 miesięcy jest głównodowodzącym w Rzymie. To wszystko powoduje jeszcze większy podziw dla francuskiego szkoleniowca. 

Kevin Strootman
Jeśli chodzi o piłkarzy to wyróżnić należy takich zawodnik jak Miralem Pjanić, który jest kreatorem większości akcji AS Romy. Bośniak w obecnym sezonie prezentuje wyśmienitą formę. To przez jego nogi przechodzi niemal każda akcja, to on nadaje tempo gry. Pjanić w chwili obecnej ma na koncie trzy bramki i trzy asysty. Należy się jednak spodziewać, że w najbliższym czasie jego dorobek będzie znacznie pokaźniejszy. Na wielkie słowa pochwały zasługuje też Kevin Strootman, który latem trafił do Włoch z PSV Eindhoven. Holender szybko wkomponował się w zespół i jest jego silnym punktem. Strootman bardzo ciężko pracuje w defensywie, ale także strzela i asystuje. Dotychczas Kevin strzelił jedną bramkę i 5 razy asystował przy golach kolegów. Nie sposób pominąć także piłkarza o niezwykle dziwnej fryzurze - Gervinho. Iworyjczyk odżył w Seria A po nieudanej przygodzie w Arsenalu. Gervais Yao Kouassi (tak brzmi jego pełne nazwisko, Gervinho to tylko przydomek) pod okiem swojego byłego szkoleniowca wraca do wysokiej formy, jaką prezentował jeszcze za czasów gry w OSC Lille. To właśnie Rudi Garcia opiekował się nim we francuskim zespole, a teraz Francuz pomógł mu wrócić do optymalnej dyspozycji w AS Romie.

Daniele De Rossi i Francesco Totti
Osobny akapit należy poświęcić dwóm wychowankom włoskiego zespołu, grającym legendom - Francesco Totti i Daniele De Rossi. Obaj przez całą swoją profesjonalną karierę reprezentują barwy rzymskiego zespołu. De Rossi i Totti wielokrotnie byli łączeni z transferem do innych klubów, jednak ciągle pozostają wierni barwą swojego zespołu. Nic dziwnego, bowiem obaj urodzili się i dorastali w Rzymie. Obaj od wielu lat są kluczowymi zawodnikami AS Romy i nie inaczej jest dzisiaj. Mimo upływających lat, szczególnie w przypadku Tottiego, wciąż są klasowymi piłkarzami. Tak naprawdę to oni są sercem tego zespołu. Ich lojalność, determinacja i sportowa ambicja są godne podziwu. Francesco Totti w tym sezonie zdobył już trzy bramki i zaliczył także sześć asyst. Z kolei Daniele De Rossi raz po raz przerywa akcje przeciwników i wprowadzał spokój w defensywnych poczynaniach swojego zespołu.

AS Roma obecnie jest jedynym zespołem z czołowych europejskich lig, który nie stracił jeszcze nawet jednego punktu. Wrażenie robi nie tylko komplet zwycięstw, ale także i imponujący bilans bramkowy. W dotychczasowych dziesięciu spotkaniach włoska drużyna strzeliła 24 bramki,a straciła zaledwie jedną! Nic więc dziwnego, że rzymski zespół urósł do miana faworyta w lidze włoskiej. 

wtorek, 29 października 2013

Barcelona lepsza w starciu z Realem Madryt

Kolejny akt teatru europy, zwany inaczej El Clasico padł łupem Barcelony, która na własnym stadionie pokonała Real Madryt 2:1. Bramki dla gospodarzy strzelali Neymar i Alexis Sanchez, a honorowego gola dla gości zdobył Jese Rodriquez. 

Jak zwykle w przypadku spotkań między tymi dwoma zespołami, doszło do kilku kontrowersji. Oba zespoły powinny otrzymać rzut karny. W pierwszej kolejności Barcelona, po tym jak faulowany był Fabregas, a później także Real, bowiem faulowany był Ronaldo. Oczywiście jak zawsze nie zabrakło ciągłej gonitwy za sędzią w przypadku jakiegokolwiek faulu. Jest to strasznie irytujące. Dyskutować z sędzią ma prawo kapitan, a każdy inny zawodnik, który biega do sędziego z pretensjami powinien być karany żółtą kartką. Wyleciałby z boiska jeden, drugi zawodnik, a następni by się nauczyli.

Co do samego spotkania, to Barcelona sprawiała wrażenie lepszej drużyny. Dłużej utrzymywali się przy piłce (co akurat jest normą w przypadku tego zespołu), ich akcje były bardziej składne, a sytuacje które sobie stwarzali groźniejsze. Patrząc na składy obu drużyn, ciężko nie odnieść wrażenia, że Carlo Ancelotti przekombinował. Gareth Bale na pozycji napastnika czy Sergio Ramos jako defensywny pomocnik - okazały się mało trafnymi decyzjami. Pierwszy z nich nie potrafił się odnaleźć na nowej pozycji i był całkowicie bezproduktywny. Hiszpan z kolei niezbyt dobrze wywiązywał się z zdań defensywnego pomocnika. Jego bierna postawa podczas akcji Barcelony, pozwoliła na strzelenie pierwszej bramki przez gospodarzy.

Nie obyło się w tym spotkaniu bez błędów bramkarzy. Diego Lopez był zdecydowanie za daleko wysunięty przy bramce Sancheza. Chilijczyk widząc jak wysoko wyszedł bramkarz gości, pięknym, technicznym lobem umieścił piłkę w siatce. Swoją drogą trzeba przyznać, że Alexis bardzo mądrze zachował się w tej sytuacji. Także Victor Valdes nie był bez winy przy bramce dla Real Madryt. Strzał Jese nie był zbyt silny, nie był też precyzyjny, mimo to Hiszpan nie poradził sobie z nim. Na jego szczęście, gościom nie starczyło już czasu by doprowadzić do remisu.

Po tym spotkaniu Real traci już 6 punktów do liderującej Barcelony. Obie drużyny w tabeli rozdziela Atletico Madryt, które w tym sezonie gra bardzo dobrze i wydaje się być jedynym zespołem, który może powalczyć o coś więcej niż trzecie miejsce. 

poniedziałek, 28 października 2013

Dwie twarze Torresa, zwycięstwo Chelsea

W hicie 9 kolejki Barclays Premier League lepsza okazała się Chelsea, która na Stamford Bridge pokonała Manchester City. Spotkanie zakończyło się wynikiem 2:1 dla gospodarzy, a duży wkład w zwycięstwo The Blues miał Fernando Torres, który asystował przy pierwszej bramce i strzelił decydującego gola.

W swym podsumowaniu owego spotkania, chciałbym się skupić na trzech, poszczególnych jednostkach. Pod lupę pójdą Joe Hart, Petr Cech, a przede wszystkim Fernando Torres. Chcę poświęcić uwagę tym trzem zawodnikom nie dlatego, że spotkanie było nudne. Skupie się na wyżej wymienionych, ponieważ ich ostatnia dyspozycja jest co najmniej zastanawiająca.

Na pierwszy ogień Joe Hart - nadzieja angielskiej piłki, która miała zapewnić odpowiedni poziom w bramce Synów Albionu. Anglik wywalczył sobie pewne miejsce w bramce swojego zespołu, a co za tym idzie był pierwszym wyborem selekcjonera. Jednak obecny sezon w wykonaniu Harta jest bardzo słaby. Joe popełnił już kilka błędów, po których Manchester City traciło bramki. Nie inaczej było w niedzielnym meczu z Chelsea. W 90 minucie angielski bramkarz zupełnie niepotrzebnie wyszedł przed pole karne, minął się z piłką zgrywaną od Nastasica, co bezlitośnie wykorzystał Torres pakując piłkę do pustej bramki. Był to już 7 poważny błąd, który kwalifikowany jest jako error lead to goal

Kolejny pod lupę idzie Petr Cech. Czech jest bardzo doświadczonym i uznanym brakarzem, jednak i jemu coraz częściej w ostatnim czasie przytrafiają się błędy. W meczu na Stamford Bridge, Petr zachował się co najmniej dziwnie przy straconej bramce. Ciężko określić co chciał zrobić w tej sytuacji bramkarz, jednak ostatecznie wyglądało to tak, jakby nie chciało mu się obronić tego strzału. Wiem, że brzmi to absurdalnie, ale patrząc na tą sytuację, odnoszę właśnie takie wrażenie.

Na deser Fernando Torres. Hiszpan nie potrafi odnaleźć formy po transferze do londyńskiej Chelsea. Napastnik, za którego Roman Abramowicz zapłacił 50 mln, nie gra na miarę swojego talentu. Torres wciąż szuka formy, którą zachwycał cały świat. I choć do tego jeszcze daleka droga, to w obecnym sezonie widać pojedyncze przebłyski. W Lidze Mistrzów Fernando w dwóch meczach strzelił dwie bramki. Z kolei w Premier League po ośmiu kolejkach był bez bramki, czy nawet asysty. Przełamanie nastąpiło w meczu z City, w który Torres zasłużył na miano najlepszego zawodnika meczu. Co prawda w pierwszej połowie, Hiszpan w fatalny sposób spudłował w znakomitej sytuacji, jednak zrehabilitował się bardzo ładną asystą przy bramce Schurrle. Zaledwie kilka minut później, Torres sam mógł się wpisać na listę strzelców, jednak jego techniczny strzał zatrzymał się na słupku. Pod koniec spotkania hiszpański napastnik wykorzystał błąd defensywny gości i wpakował piłkę do pustej bramki, zapewniając swojej drużynie trzy punkty. 

Chelsea dzięki zwycięstwu nadal zajmuje drugie miejsce w tabeli, ze stratą zaledwie dwóch punktów do Kanonierów. Z kolei City spadło w tabeli na siódme miejsce i do prowadzącej ekipy traci 6 punktów.

czwartek, 10 października 2013

Czy Fornalik dokona cudu?

Już jutro reprezentacja Polski będzie walczyć na Ukrainie o awans na Mistrzostwa Świata w 2014 roku, które rozegrane zostaną w Brazylii. Kilka dni później biało-czerwoni na Wembley stawią czoła reprezentacji Anglii. Czy Waldemar Fornalik będzie w stanie pokonać dwa niezwykle silne zespoły? 

Sytuacja reprezentacji Polski w grupie H jest bardzo nieciekawa i mało kto wierzy jeszcze, że Polska wywalczy awans. Patrząc na grę reprezentacji ciężko być optymistą. W dwóch ostatnich spotkaniach podopieczni Waldemara Fornalik nie będą faworytami, co więcej skazywani są wręcz na pożarcie. Moim zdaniem taka sytuacja może jednak dobrze wpłynąć na naszych reprezentantów. Polacy od jakiegoś czasu nie lubią być stawiani w roli faworytów, bo po prostu sobie z tym nie radzą. Zdecydowanie lepiej czują się jako zespół, który może sprawić niespodziankę.

Nie chce nikogo zanudzać analizami co musi się stać by Polska wywalczyła awans bądź możliwość gry w barażach, bo najważniejsza są tutaj zwycięstwa polaków w dwóch ostatnich spotkaniach. Tylko one mogą zaprowadzić reprezentację do upragnionego celu. I tak naprawdę na ewentualne analizy można sobie po ewentualnym zwycięstwu nad Ukrainą.

Wszyscy dobrze wiemy, że nasza reprezentacji nie ma obrony. Lewego obrońcy nie mamy już od dłuższego czasu, a teraz musimy sobie radzić jeszcze bez kontuzjowanego Piszczka. Stoperów mamy, jednak jakościowo nie mamy się czym chwalić. W dwóch ostatnich spotkaniach Fornalik musi postawić na ofensywną grę. Reprezentacja Polski nie potrafi się bronić, dlatego też musimy dążyć to tego by jak najczęściej być przy piłce. W ofensywie nie spodziewam się niespodzianek. Lewandowski, Błaszczykowski, Sobota są jak to się mówi must be. Problemem pozostaje obsada pozycji ofensywnego pomocnika.

Moim zdaniem są dwie opcja. Pierwsza to Piotr Zieliński na pozycji "10", a druga to Mateusz Klich. Przy pierwszy wariancie w środku graliby Krychowiak i Klich. Z kolei druga opcja zakłada nieco bardziej defensywny środek z Krychowiakiem i jak podaje Roman Kołtoń z Mariuszem Lewandowskim. Drugi wariant wydaje się być lepszym rozwiązaniem. Bardziej defensywnie usposobiony środek pola wspierałby obrońców, dzięki czemu ofensywna czwórka mogłaby się całkowicie skupić na ofensywnie. W przypadku gdyby ustawienie to nie zdało egzaminu, to zawsze można przecież wprowadzić Zielińskiego bądź ewentualnie Mierzejewskiego i cofnąć Klicha nieco do tyłu. Przy takim zestawieniu obawy budzi forma Lewandowskiego. Ciężko tak naprawdę stwierdzić w jakiej formie Mariusz jest rzeczywiście.

Waldemar Fornalik ma o czym myśleć przed jutrzejszym spotkaniem. Nam, jako kibicom pozostaje mieć nadzieję, że w końcu reprezentacja zagra na miarę swoich możliwości i nie będziemy musieli się jej wstydzić. 

środa, 9 października 2013

Szokująca decyzja Moyes'a!

Wayne Rooney kapitanem Manchesteru United! Brzmi jak żart, jednak to prawda. Pod nieobecność Nemanji Vidica, Anglik przejął opaskę w dwóch spotkaniach w tym sezonie. Było w to meczu z Liverpoolem w Capital One Cup i w starciu z West Bromwich Albion w Premier League. 

Gdy zobaczyłem, że Wayne Rooney otrzymał opaskę kapitańską, przecierałem oczy ze zdumienia. Rooney, tak ten sam Rooney, który dwukrotnie wypiął się na klub i kibiców dostąpił zaszczytu bycia kapitanem Manchesteru United. W tym momencie zacząłem się zastanawiać czy na Old Trafford opaska kapitana jeszcze coś znaczy...

Anglik dwukrotnie chciał odejść z Old Trafford. Pierwszy raz sytuacja miała miejsce w październiku 2010 roku, a druga pod koniec zeszłego sezonu. Oba zdarzenia wstrząsnęły czerwoną stroną Manchesteru. Wydaje się jednak, że wydarzenia z 2010 roku były większym szokiem dla wszystkich ludzi związany z United. Nikt bowiem nie spodziewał się, że Wayne Rooney, napastnik który deklarował całkowitą lojalność wobec swojego klubu, będzie chciał odejść. Powód tej decyzji był równie wielkim szokiem, co sama decyzja o odejściu. Rooney zarzucił klubowi brak ambicji!

Tymczasem prawie trzy lata później, ten sam zawodnik, który zarzucał klubowi brak ambicji chciał odejść z powodu tego, że sir Alex Ferguson zbyt często zdecydował się go zdjąć z boiska. Ciężko w to uwierzyć, ale tak, to wszystko prawda. Pozostaje postawić sobie, komu tu brakuje ambicji. 

Wracając do opaski kapitańskiej. Nie pojmuję dlaczego Wayne Rooney, oszust i hipokryta, został kapitanem w tych dwóch spotkaniach. Nie ma dla mnie żadnego wytłumaczenia tej decyzji. W mojej opinii jest to obraza dla klubu i wszystkich ludzi z nim związanych.

wtorek, 1 października 2013

Dziwne i niezrozumiałe decyzje Mourinho

Jose Mourinho po 6 latach powrócił do Londynu. Gdy w 2007 roku skłócony z Romanem Abramowiczem odchodził ze Stamford Bridge niewielu spodziewało, że "The Special One" ponownie zostanie trenerem Chelsea. Dziś Mourinho po raz drugi w swojej trenerskiej karierze prowadzi The Blues. Czy Portugalczyk doprowadzi Chelsea do kolejnych tytułów mistrzowskich? Patrząc na niektóre z jego decyzji, śmiem wątpić.

Od czasów Didiera Drogby Chelsea nie ma szczęścia do napastników. Sprowadzony za ogromne pieniądze Fernando Torres zupełnie się nie sprawdza. Hiszpan od dłuższego czasu szuka swojej wysokiej formy, jednak w dalszym ciągu bez powodzenia. Sprowadzony w zeszłym roku Demba Ba okazał się jedynie solidnym zawodnikiem, na którym nie można oprzeć ataku czołowego angielskiego zespołu. Jose w letnim okienku długo walczył o Wayne'a Rooney'a. Ostatecznie Anglik pozostał na Old Trafford, a do zespołu prowadzonego przez Portugalczyka, trafił niezwykle doświadczony, ale mający już najlepsze lata za sobą Samuel Eto'o. 

Mourinho zdecydował się na zakup doświadczonego snajpera, a pozwolił odejść swojej wschodzącej gwieździe. Romelu Lukaku na zasadzie rocznego wypożyczenia trafił do Evertonu. Dlaczego Belg nie pozostał na Stamford Bridge? Widocznie The Special One stwierdził, że Lukaku nie jest wystarczający dobry. Jak się okazuje była to bardzo zła decyzja i dziś kibice The Blues zachodzą w głowę, jak taki fachowiec jak Mourinho mógł popełnić tak wielki błąd.

Demba Ba, Samuel Eto'o i Fernando Torres w dotychczasowych 6 kolejkach Premier League nie zdobyli jeszcze bramki. Tymczasem Romelu Lukaku w dwóch pierwszych spotkaniach dla Evertonu zdobył już 3 bramki. Młody Belg zdobył bramkę już w swoim debiucie, a wczorajszego wieczoru dołożył kolejne dwie, a także asystę i słusznie został wybrany najlepszym zawodnikiem spotkania. 

Kolejną, jeszcze bardziej niezrozumiałą decyzją jest odstawienie od składu Juana Maty. Hiszpan w zeszłym sezonie był najlepszym zawodnikiem The Blues. W samej Premier League Mata strzelił 11 bramek i zaliczył 18 asyst. Dzisiaj hiszpański pomocnik jest zaledwie rezerwowym w składzie. Nie potrafię znaleźć racjonalnego wytłumaczenia decyzji Mourinho. Czyżby miał jakiś uraz do Hiszpanów po swojej niezbyt udanej przygodzie w Realu Madryt? 

sobota, 28 września 2013

Kolejna porażka Manchesteru United!

Miały być pewne trzy punkty, a tymczasem? Brak słów... Czerwone Diabły po raz kolejny w tym sezonie grają bardzo słabo i zasłużenie schodzą z boiska na tarczy. Przed spotkaniem, David Moyes zdecydowanym tonem zapowiadał marsz w górę tabeli. I co? Zamiast marszu w górę, mamy lot w dół. 


Mając na uwadze środowe spotkanie w Lidze Mistrzów Moyes postanowił po raz kolejny zastosować rotację, której tak bardzo wystrzegał się na samym początku. Ciężko nie odnieść wrażenia, że szkocki manager przesadził dziś z liczbą zmian, a nawet zlekceważył przeciwnika. O ile zasadnym było pozostawienie Robina van Persie na ławce rezerwowych, o tyle obecność Buttnera w pierwszym składzie była ogromnym zaskoczeniem. Holender w meczu z Liverpoolem nie wypadł najlepiej. Popełniał proste błędy w obronie, często nie trzymał pozycji, mimo to Moyes ponownie na niego postawił. Obecność Phila Jonesa na prawej stronie defensywy również była niemiłym zaskoczeniem. Wprawdzie Anglik w poprzednich spotkaniach spisywał się bez zarzutów, jednak wystawienie stopera na pozycji prawego obrońcy w meczu, w którym jest się zdecydowanym faworytem, jest decyzją bardzo zachowawczą.

Manchester United gra wolno, czasem wręcz na stojąco. Brakuje składnych, a przede wszystkim szybkich akcji, brak jest jakiegokolwiek elementu zaskoczenia. Czerwone Diabły nie kreują sytuacji, a do tego fatalnie bronią, co w głównej mierze jest zasługą będącego w fatalnej dyspozycji w tym sezonie Rio Ferdinanda. Anglik od początku sezonu w każdym kolejnym spotkaniu popełnia proste, czasem wręcz dziecinne błędy, w wyniku których United traci bramki. Mimo to David Moyes uparcia stawia na doświadczonego stopera. Pozostaje postawić pytanie, ile jeszcze Ferdinand musi sprezentować bramek rywalom, by szkocki manager zdecydował się posadzić go na ławkę rezerwowych bądź wysłać na trybuny?

David De Gea, Nani i Michael Carrick - to zawodnicy, do których trudno mieć pretensje po spotkaniu. Hiszpański bramkarz kilkukrotnie uratował swój zespół przed utratą bramki. Na najwyższe słowa uznania zasługuje interwencja po strzale Morgana Amalfitano z rzutu wolnego. Nani z kolei po raz kolejny pokazał że zasługuje na miejsce w pierwszym składzie, udowadniając że David Moyes popełnił błąd nie korzystając z jego usług w pierwszych spotkaniach. Michael Carrick potwierdził zaś, że w dalszym ciągu jest kluczowym zawodnikiem swojego zespołu.

W czerwonej części Manchesteru nie dzieje się obecnie najlepiej. Czerwone Diabły grają zdecydowanie poniżej swoich możliwości i póki co nic nie wskazuje na to, by sytuacja w najbliższym czasie miała ulec zmianie. Jeśli David Moyes nie chce już w pierwszej połowie sezonu utracić szans na tytuł mistrza Anglii, to musi wstrząsnąć zespołem, a także wyciągnąć wnioski z dotychczasowych spotkań. Najwyższy czas by podjąć kilka personalnych decyzji. Ashley Young, Anderson czy Rio Ferdinand to zawodnicy, którzy na chwile obecną są dalecy od optymalnej formy i nie powinni występować w pierwszym składzie obecnego mistrza Anglii.


Pomeczowe statystyki
Manchester United 1-2 West Bromwich Albion
14 Strzały 12
6 Strzały celne 4
59% Posiadanie piłki 41%




Pomeczowe ciekawostki
Kontakty z piłką – Michael Carrick (117)
Podania – Michael Carrick (101)
Dokładność – Jonny Evans (95%)
Faule – Phil Jones, Alexander Büttner (3)
Strzały – Nani, Wayne Rooney (3)
Kluczowe podania – Nani (4)

środa, 25 września 2013

Manchester United awansował do kolejnej rundy Capital One Cup!

Javier Hernandez wyrzuca Liverpool z Capital One Cup! Manchester United zrewanżował się The Reds za porażkę w lidze, a David Moyes z pewnością odetchnął z ulgą. Zespół po fatalnej postawie w derbach Manchesteru potrzebował zwycięstwa, sam Moyes z pewnością też. Szkocki manager zaszokował dzisiaj dużą ilością zmian, która summa summarum wyszła wszystkim na dobre.

Pierwsze o czym należy wspomnieć to styl gry United, który był o niebo lepszy niż w spotkaniu z City. Kibice mogli oglądać szybkie, składne akcje, a także kilka ciekawych zagrań kreatywnych zawodników, dzięki czemu mecz był przyjemny dla oka. Kilku spośród zawodników, którzy wybiegli dziś na boisko, wysłało trenerowi jasny sygnał, iż chcą grać w pierwszym składzie. Wśród nich z pewnością był Hernandez, Nani i Evans, a także Kagawa, który z każdą minutą wyglądał lepiej.

Za nim przejdę do ocen poszczególnych piłkarzy, to jeszcze słów kilka o całym zespole. Moyes decydując się na grę parą Giggs – Jones w środku pola, poszedł na duże ryzyko. Zarówno Ryan jak i Phil to zawodnicy, którzy często nie trzymają się pozycji, przez co w środku pola tworzy się ogromna dziura. Nie inaczej było dzisiaj. Goście z Liverpoolu mieli zdecydowanie zbyt dużo miejsca w środku pola, co skrzętnie wykorzystywali. Stoperzy United mieli dzisiaj mnóstwo pracy, na szczęście z większości sytuacji wychodzili obronną ręką. 

David Moyes poszedł w ślady swojego poprzednika i nie bał się wymienić ponad połowy składu, za co należy pochwalić nowego trenera Manchesteru United. Szkot wymienił aż ośmiu zawodników, a mimo to ograł Liverpool, który wyszedł w najsilniejszym zestawieniu!

Średnie pozycje zawodników United w meczu z Liverpoolem
Na indywidualną pochwałę bez dwóch zdań zasługuje Phil Jones. Anglik, mimo iż czasem nie trzymał pozycji, choć największe pretensje o dziurę w środku pola należy kierować do Giggsa, spisał się naprawdę bardzo dobrze. Jones był niczym taran w środku pola, który raz po raz rozrywał ataki The Reds. Phil raz jeszcze udowodnił, że z powodzeniem może grać nie tylko jako stoper, ale także jako i środkowy pomocnik. Na ciepłe słowa zasłużył także Nani, który co prawda nie zagrał wybitnie, lecz z całą pewnością zaprezentował się zdecydowanie lepiej niż Young czy Valencia. Portugalczyk grał bardzo mądrze, nie wdawał się w niepotrzebne dryblingi i szukał lepiej ustawionych partnerów. Nani udowodnił, że zasługuje na miejsce w pierwszym składzie. Kolejnym zawodnikiem, który powinien wskoczyć do pierwszej "11" jest Jonny Evans. Irlandczyk, choć nie był bezbłędny, rozegrał bardzo dobre spotkanie. Evans dzielnie stawiał czoła groźnym napastnikom z Liverpoolu i wysłał jasny sygnał w kierunku Moyes'a, iż to on, a nie popełniających ostatnio sporo prostych błędów Rio Ferdinand, powinien tworzyć parę podstawowych stoperów, wraz ze serbską skałą - Vidiciem. 

Głównym bohaterem spotkania został Javier Hernandez, który w znany tylko sobie, ekwilibrystyczny sposób umieścił piłkę w siatce. Chicharito przez cały mecz wykazywał ogromną chęć do grania i tym bardziej szkoda, że David Moyes zdecydował się zdjąć meksykańskiego napastnika z boiska. Ciężko zrozumieć tę decyzję, tym bardziej, że Wayne Rooney, który ostatnio gra w każdym spotkaniu nie zachwycił w tym spotkaniu. 


Pomeczowe statystyki
Manchester United 1-0 Liverpool
18 Strzały 17
4 Strzały celne 3
47% Posiadanie piłki 53%


Pomeczowe ciekawostki
Kontakty z piłką – Nani (76)
Podania – Ryan Giggs (56)
Dokładność – Javier Hernandez, Michael Carrick, Danny Welbeck (100%)
Faule – Phil Jones, Ryan Giggs (3)
Strzały – Nani (6)
Kluczowe podania – Nani (4)

wtorek, 24 września 2013

Genialny ruch Wengera

Skąpy Wenger w końcu rzucił wielkie pieniądze na stół! Wydając 50 mln euro francuski szkoleniowiec zaszokował nie tylko swoich kibiców, ale także i cały świat. Podczas gdy sympatycy Kanonierów skakali z radości, fani i zawodnicy Realu Madryt nie kryli zdziwienia z powodu odejścia Özila. 

Mesut Özil to jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy zawodnik na swojej pozycji. Niemiec był czołową postacią Królewskich, więc jego odejście z Madrytu było olbrzymim zaskoczeniem. Nikt normalny nie pozwoliłby odejść zawodnikowi, który ma najwięcej asysty w całej Europie, jednak mówimy tu o Realu Madryt - zespole wypchanym gwiazdami. Florentino Perez chciał nowych zabawek, więc je sobie kupił. Nie interesował go fakt, że w klubie ma równie dobrych, a nawet lepszych zawodników.

Özil trafił do Realu Madryt w 2010 roku. Już w swym pierwszym sezonie spisał się rewelacyjnie. We wszystkich rozgrywkach rozegrał 53 spotkania, w których zdobył 10 bramek i zaliczył 24 asysty. W następnych latach dorobek ofensywnego pomocnika prezentował się następująco:
* sezon 2011/2012 -> 52 spotkania, 7 bramek, 20 asyst
* sezon 2012/2013 -> 56 spotkań, 10 bramek, 20 asyst
Mesut w każdym z sezonów na Santiago Bernabeu był zawodnikiem z największa liczbą wypracowanych bramek. Mimo to klub z Madrytu zdecydował się na zakup kolejnych ofensywnych zawodników, co zmusiło reprezentanta Niemiec do opuszczenia słonecznej Hiszpanii.

Dziś Mesut Özil gra już w angielskiej Premier League i nie przestaje zachwycać. W pierwszych dwóch spotkaniach dla Arsenalu w lidze, niemiecki pomocnik wypracował aż 4 bramki! Arsene kazał bardzo długo czekać fanom Kanonierów, ale trzeba przyznać że sowicie im to wynagrodził. Czy w niedługim czasie francuski szkoleniowiec znów sięgnie głęboko do portfela? Ciężko stwierdzić, jednak pewne jest, że w chwili obecnej Arsenal ma bardzo mocną ofensywę. Gdyby nie słaba obrona - Kościelny i Mertesacker są co najwyżej solidnymi stoperami - to ekipa z Londynu mogłaby walczyć o zwycięstwo w Premier League.

Na koniec, coś na rozluźnienie ;)


poniedziałek, 23 września 2013

Ciężkie czasy angielskiego pomocnika

Jego pierwszy, niezwykle udany sezon rozbudził nadzieje kibiców Czerwonych Diabłów. Wielu zaczęło widzieć w nim zawodnika, który zmieni oblicze środkowej strefy. A jak jest dzisiaj? 


Niesamowicie irytuje mnie ciągłe krytykowanie Cleverley'a. Chłopak nie zasłużył sobie na takie traktowanie przez kibiców. W wielu przypadkach krytyka jest oderwana od rzeczywistości. Tom w swym pierwszym sezonie rozbudził nadzieję kibiców i teraz z tego powodu cierpi. Jego gra nie zasługuje na tak wiele słów krytyki, jednak większość kibiców po niezwykle udanym starcie, zaczęła widzieć w nim nowego Scholes'a i dziś, gdy Anglik nie gra już na tak wysokim poziomie, przy każdej możliwej okazji owi kibice wylewają swoje żale.

A tymczasem Cleverley to bardzo solidny zawodnik, na którego można liczyć. Trafił mu się w zeszłym roku gorszy okres, ale to normalne w karierze zawodnika. Wielu tak miało i wielu zdołało się podnieść, by następnie wskoczyć półkę wyżej. Na chwile obecną Tom prezentuje przyzwoity poziom.

Cleverley nie jest jak Scholes, nie widzimy w jego wykonaniu długich, wspaniałych crossów. Anglik swoją grę opiera na szybkich, krótkich piłkach i ciągłym ruchu. Podczas gdy United gra statycznie Tom nie ma jak rozwinąć skrzydeł. Jestem pewien, że gdyby na skrzydle biegali Nani i Zaha, a po środku Kagawa, Cleverley wyglądałby lepiej. Dlaczego? Bo to są zawodnicy, z którymi Anglik będzie mógł grać to co najbardziej lubi - szybkie, krótkie podania. Nie twierdzę, że w takiej sytuacji Cleverley byłby uznawany z jednego z najlepszych na swojej pozycji, sądzę jedynie, że United miałoby z niego zdecydowanie więcej pożytku.

Smutne jest to, że niektórzy tak źle traktują wychowanka swojego ukochanego klubu. Ciężko nie odnieść wrażenia, że Tom stał się przysłowiowym kozłem ofiarnym. Zamiłowanie fanów United do krytykowania środka pola i wygórowane oczekiwania kibiców zaprowadziły nas do obecnej sytuacji.