wtorek, 29 października 2013

Barcelona lepsza w starciu z Realem Madryt

Kolejny akt teatru europy, zwany inaczej El Clasico padł łupem Barcelony, która na własnym stadionie pokonała Real Madryt 2:1. Bramki dla gospodarzy strzelali Neymar i Alexis Sanchez, a honorowego gola dla gości zdobył Jese Rodriquez. 

Jak zwykle w przypadku spotkań między tymi dwoma zespołami, doszło do kilku kontrowersji. Oba zespoły powinny otrzymać rzut karny. W pierwszej kolejności Barcelona, po tym jak faulowany był Fabregas, a później także Real, bowiem faulowany był Ronaldo. Oczywiście jak zawsze nie zabrakło ciągłej gonitwy za sędzią w przypadku jakiegokolwiek faulu. Jest to strasznie irytujące. Dyskutować z sędzią ma prawo kapitan, a każdy inny zawodnik, który biega do sędziego z pretensjami powinien być karany żółtą kartką. Wyleciałby z boiska jeden, drugi zawodnik, a następni by się nauczyli.

Co do samego spotkania, to Barcelona sprawiała wrażenie lepszej drużyny. Dłużej utrzymywali się przy piłce (co akurat jest normą w przypadku tego zespołu), ich akcje były bardziej składne, a sytuacje które sobie stwarzali groźniejsze. Patrząc na składy obu drużyn, ciężko nie odnieść wrażenia, że Carlo Ancelotti przekombinował. Gareth Bale na pozycji napastnika czy Sergio Ramos jako defensywny pomocnik - okazały się mało trafnymi decyzjami. Pierwszy z nich nie potrafił się odnaleźć na nowej pozycji i był całkowicie bezproduktywny. Hiszpan z kolei niezbyt dobrze wywiązywał się z zdań defensywnego pomocnika. Jego bierna postawa podczas akcji Barcelony, pozwoliła na strzelenie pierwszej bramki przez gospodarzy.

Nie obyło się w tym spotkaniu bez błędów bramkarzy. Diego Lopez był zdecydowanie za daleko wysunięty przy bramce Sancheza. Chilijczyk widząc jak wysoko wyszedł bramkarz gości, pięknym, technicznym lobem umieścił piłkę w siatce. Swoją drogą trzeba przyznać, że Alexis bardzo mądrze zachował się w tej sytuacji. Także Victor Valdes nie był bez winy przy bramce dla Real Madryt. Strzał Jese nie był zbyt silny, nie był też precyzyjny, mimo to Hiszpan nie poradził sobie z nim. Na jego szczęście, gościom nie starczyło już czasu by doprowadzić do remisu.

Po tym spotkaniu Real traci już 6 punktów do liderującej Barcelony. Obie drużyny w tabeli rozdziela Atletico Madryt, które w tym sezonie gra bardzo dobrze i wydaje się być jedynym zespołem, który może powalczyć o coś więcej niż trzecie miejsce. 

poniedziałek, 28 października 2013

Dwie twarze Torresa, zwycięstwo Chelsea

W hicie 9 kolejki Barclays Premier League lepsza okazała się Chelsea, która na Stamford Bridge pokonała Manchester City. Spotkanie zakończyło się wynikiem 2:1 dla gospodarzy, a duży wkład w zwycięstwo The Blues miał Fernando Torres, który asystował przy pierwszej bramce i strzelił decydującego gola.

W swym podsumowaniu owego spotkania, chciałbym się skupić na trzech, poszczególnych jednostkach. Pod lupę pójdą Joe Hart, Petr Cech, a przede wszystkim Fernando Torres. Chcę poświęcić uwagę tym trzem zawodnikom nie dlatego, że spotkanie było nudne. Skupie się na wyżej wymienionych, ponieważ ich ostatnia dyspozycja jest co najmniej zastanawiająca.

Na pierwszy ogień Joe Hart - nadzieja angielskiej piłki, która miała zapewnić odpowiedni poziom w bramce Synów Albionu. Anglik wywalczył sobie pewne miejsce w bramce swojego zespołu, a co za tym idzie był pierwszym wyborem selekcjonera. Jednak obecny sezon w wykonaniu Harta jest bardzo słaby. Joe popełnił już kilka błędów, po których Manchester City traciło bramki. Nie inaczej było w niedzielnym meczu z Chelsea. W 90 minucie angielski bramkarz zupełnie niepotrzebnie wyszedł przed pole karne, minął się z piłką zgrywaną od Nastasica, co bezlitośnie wykorzystał Torres pakując piłkę do pustej bramki. Był to już 7 poważny błąd, który kwalifikowany jest jako error lead to goal

Kolejny pod lupę idzie Petr Cech. Czech jest bardzo doświadczonym i uznanym brakarzem, jednak i jemu coraz częściej w ostatnim czasie przytrafiają się błędy. W meczu na Stamford Bridge, Petr zachował się co najmniej dziwnie przy straconej bramce. Ciężko określić co chciał zrobić w tej sytuacji bramkarz, jednak ostatecznie wyglądało to tak, jakby nie chciało mu się obronić tego strzału. Wiem, że brzmi to absurdalnie, ale patrząc na tą sytuację, odnoszę właśnie takie wrażenie.

Na deser Fernando Torres. Hiszpan nie potrafi odnaleźć formy po transferze do londyńskiej Chelsea. Napastnik, za którego Roman Abramowicz zapłacił 50 mln, nie gra na miarę swojego talentu. Torres wciąż szuka formy, którą zachwycał cały świat. I choć do tego jeszcze daleka droga, to w obecnym sezonie widać pojedyncze przebłyski. W Lidze Mistrzów Fernando w dwóch meczach strzelił dwie bramki. Z kolei w Premier League po ośmiu kolejkach był bez bramki, czy nawet asysty. Przełamanie nastąpiło w meczu z City, w który Torres zasłużył na miano najlepszego zawodnika meczu. Co prawda w pierwszej połowie, Hiszpan w fatalny sposób spudłował w znakomitej sytuacji, jednak zrehabilitował się bardzo ładną asystą przy bramce Schurrle. Zaledwie kilka minut później, Torres sam mógł się wpisać na listę strzelców, jednak jego techniczny strzał zatrzymał się na słupku. Pod koniec spotkania hiszpański napastnik wykorzystał błąd defensywny gości i wpakował piłkę do pustej bramki, zapewniając swojej drużynie trzy punkty. 

Chelsea dzięki zwycięstwu nadal zajmuje drugie miejsce w tabeli, ze stratą zaledwie dwóch punktów do Kanonierów. Z kolei City spadło w tabeli na siódme miejsce i do prowadzącej ekipy traci 6 punktów.

czwartek, 10 października 2013

Czy Fornalik dokona cudu?

Już jutro reprezentacja Polski będzie walczyć na Ukrainie o awans na Mistrzostwa Świata w 2014 roku, które rozegrane zostaną w Brazylii. Kilka dni później biało-czerwoni na Wembley stawią czoła reprezentacji Anglii. Czy Waldemar Fornalik będzie w stanie pokonać dwa niezwykle silne zespoły? 

Sytuacja reprezentacji Polski w grupie H jest bardzo nieciekawa i mało kto wierzy jeszcze, że Polska wywalczy awans. Patrząc na grę reprezentacji ciężko być optymistą. W dwóch ostatnich spotkaniach podopieczni Waldemara Fornalik nie będą faworytami, co więcej skazywani są wręcz na pożarcie. Moim zdaniem taka sytuacja może jednak dobrze wpłynąć na naszych reprezentantów. Polacy od jakiegoś czasu nie lubią być stawiani w roli faworytów, bo po prostu sobie z tym nie radzą. Zdecydowanie lepiej czują się jako zespół, który może sprawić niespodziankę.

Nie chce nikogo zanudzać analizami co musi się stać by Polska wywalczyła awans bądź możliwość gry w barażach, bo najważniejsza są tutaj zwycięstwa polaków w dwóch ostatnich spotkaniach. Tylko one mogą zaprowadzić reprezentację do upragnionego celu. I tak naprawdę na ewentualne analizy można sobie po ewentualnym zwycięstwu nad Ukrainą.

Wszyscy dobrze wiemy, że nasza reprezentacji nie ma obrony. Lewego obrońcy nie mamy już od dłuższego czasu, a teraz musimy sobie radzić jeszcze bez kontuzjowanego Piszczka. Stoperów mamy, jednak jakościowo nie mamy się czym chwalić. W dwóch ostatnich spotkaniach Fornalik musi postawić na ofensywną grę. Reprezentacja Polski nie potrafi się bronić, dlatego też musimy dążyć to tego by jak najczęściej być przy piłce. W ofensywie nie spodziewam się niespodzianek. Lewandowski, Błaszczykowski, Sobota są jak to się mówi must be. Problemem pozostaje obsada pozycji ofensywnego pomocnika.

Moim zdaniem są dwie opcja. Pierwsza to Piotr Zieliński na pozycji "10", a druga to Mateusz Klich. Przy pierwszy wariancie w środku graliby Krychowiak i Klich. Z kolei druga opcja zakłada nieco bardziej defensywny środek z Krychowiakiem i jak podaje Roman Kołtoń z Mariuszem Lewandowskim. Drugi wariant wydaje się być lepszym rozwiązaniem. Bardziej defensywnie usposobiony środek pola wspierałby obrońców, dzięki czemu ofensywna czwórka mogłaby się całkowicie skupić na ofensywnie. W przypadku gdyby ustawienie to nie zdało egzaminu, to zawsze można przecież wprowadzić Zielińskiego bądź ewentualnie Mierzejewskiego i cofnąć Klicha nieco do tyłu. Przy takim zestawieniu obawy budzi forma Lewandowskiego. Ciężko tak naprawdę stwierdzić w jakiej formie Mariusz jest rzeczywiście.

Waldemar Fornalik ma o czym myśleć przed jutrzejszym spotkaniem. Nam, jako kibicom pozostaje mieć nadzieję, że w końcu reprezentacja zagra na miarę swoich możliwości i nie będziemy musieli się jej wstydzić. 

środa, 9 października 2013

Szokująca decyzja Moyes'a!

Wayne Rooney kapitanem Manchesteru United! Brzmi jak żart, jednak to prawda. Pod nieobecność Nemanji Vidica, Anglik przejął opaskę w dwóch spotkaniach w tym sezonie. Było w to meczu z Liverpoolem w Capital One Cup i w starciu z West Bromwich Albion w Premier League. 

Gdy zobaczyłem, że Wayne Rooney otrzymał opaskę kapitańską, przecierałem oczy ze zdumienia. Rooney, tak ten sam Rooney, który dwukrotnie wypiął się na klub i kibiców dostąpił zaszczytu bycia kapitanem Manchesteru United. W tym momencie zacząłem się zastanawiać czy na Old Trafford opaska kapitana jeszcze coś znaczy...

Anglik dwukrotnie chciał odejść z Old Trafford. Pierwszy raz sytuacja miała miejsce w październiku 2010 roku, a druga pod koniec zeszłego sezonu. Oba zdarzenia wstrząsnęły czerwoną stroną Manchesteru. Wydaje się jednak, że wydarzenia z 2010 roku były większym szokiem dla wszystkich ludzi związany z United. Nikt bowiem nie spodziewał się, że Wayne Rooney, napastnik który deklarował całkowitą lojalność wobec swojego klubu, będzie chciał odejść. Powód tej decyzji był równie wielkim szokiem, co sama decyzja o odejściu. Rooney zarzucił klubowi brak ambicji!

Tymczasem prawie trzy lata później, ten sam zawodnik, który zarzucał klubowi brak ambicji chciał odejść z powodu tego, że sir Alex Ferguson zbyt często zdecydował się go zdjąć z boiska. Ciężko w to uwierzyć, ale tak, to wszystko prawda. Pozostaje postawić sobie, komu tu brakuje ambicji. 

Wracając do opaski kapitańskiej. Nie pojmuję dlaczego Wayne Rooney, oszust i hipokryta, został kapitanem w tych dwóch spotkaniach. Nie ma dla mnie żadnego wytłumaczenia tej decyzji. W mojej opinii jest to obraza dla klubu i wszystkich ludzi z nim związanych.

wtorek, 1 października 2013

Dziwne i niezrozumiałe decyzje Mourinho

Jose Mourinho po 6 latach powrócił do Londynu. Gdy w 2007 roku skłócony z Romanem Abramowiczem odchodził ze Stamford Bridge niewielu spodziewało, że "The Special One" ponownie zostanie trenerem Chelsea. Dziś Mourinho po raz drugi w swojej trenerskiej karierze prowadzi The Blues. Czy Portugalczyk doprowadzi Chelsea do kolejnych tytułów mistrzowskich? Patrząc na niektóre z jego decyzji, śmiem wątpić.

Od czasów Didiera Drogby Chelsea nie ma szczęścia do napastników. Sprowadzony za ogromne pieniądze Fernando Torres zupełnie się nie sprawdza. Hiszpan od dłuższego czasu szuka swojej wysokiej formy, jednak w dalszym ciągu bez powodzenia. Sprowadzony w zeszłym roku Demba Ba okazał się jedynie solidnym zawodnikiem, na którym nie można oprzeć ataku czołowego angielskiego zespołu. Jose w letnim okienku długo walczył o Wayne'a Rooney'a. Ostatecznie Anglik pozostał na Old Trafford, a do zespołu prowadzonego przez Portugalczyka, trafił niezwykle doświadczony, ale mający już najlepsze lata za sobą Samuel Eto'o. 

Mourinho zdecydował się na zakup doświadczonego snajpera, a pozwolił odejść swojej wschodzącej gwieździe. Romelu Lukaku na zasadzie rocznego wypożyczenia trafił do Evertonu. Dlaczego Belg nie pozostał na Stamford Bridge? Widocznie The Special One stwierdził, że Lukaku nie jest wystarczający dobry. Jak się okazuje była to bardzo zła decyzja i dziś kibice The Blues zachodzą w głowę, jak taki fachowiec jak Mourinho mógł popełnić tak wielki błąd.

Demba Ba, Samuel Eto'o i Fernando Torres w dotychczasowych 6 kolejkach Premier League nie zdobyli jeszcze bramki. Tymczasem Romelu Lukaku w dwóch pierwszych spotkaniach dla Evertonu zdobył już 3 bramki. Młody Belg zdobył bramkę już w swoim debiucie, a wczorajszego wieczoru dołożył kolejne dwie, a także asystę i słusznie został wybrany najlepszym zawodnikiem spotkania. 

Kolejną, jeszcze bardziej niezrozumiałą decyzją jest odstawienie od składu Juana Maty. Hiszpan w zeszłym sezonie był najlepszym zawodnikiem The Blues. W samej Premier League Mata strzelił 11 bramek i zaliczył 18 asyst. Dzisiaj hiszpański pomocnik jest zaledwie rezerwowym w składzie. Nie potrafię znaleźć racjonalnego wytłumaczenia decyzji Mourinho. Czyżby miał jakiś uraz do Hiszpanów po swojej niezbyt udanej przygodzie w Realu Madryt?